piątek, 15 marca 2013

ROZDZIAŁ 8.

Obróciłam się i zobaczyłam stojącego niedaleko Billa. Uśmiechnęłam się, a szatyn usiadł obok mnie. W brzuchu czułam pełno motyli- coś niesamowitego. Jeszcze nigdy serce nie kołotało mi tak na widok jakiegokolwiek chłopaka.
- Bill przepraszam.. - odezwałam się po chwili krępującej ciszy.
- Za co mnie przepraszasz? - odwrócił wzrok w moją stronę.
- Za wszystko.. Za to co powiedziałam i za tą awanturę o Nicole. Nie powinnam się wtrącać w twoje życie.- szepnęłam.
- Ja też przepraszam za tą sytuację z Nicole i za to, że doprowadziłem cię do płaczu. Dziękuje, że pomimo wszystko wczoraj przyszłaś mnie pocieszyć. - ułożył swoją dłoń na mojej dłoni.
- Po to jestem i wiesz to na plaży, to co mówiłam.. To wszystko były kłamstwa- spuściłam głowę.
- To wszystko? - odparł zaskoczony.
- Tak. Nie mogłam ci pokazać ile dla mnie znaczysz.. Wiesz Bill, bo tak naprawdę to ja cię..
Nie dokończyłam, bo stało się coś niesamowitego. Szatyn przybliżył się do mnie i czule pocałował. Na niebie pojawiły się fajerwerki, a noc stała się piękna.
- Wiesz.. Kocham Cię. - wyszeptał chłopak spoglądając mi w oczy.
- Wiesz..Ja Ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - uśmiechnęłam się, nadal nie wierząc w to co się właśnie stało.
- Zaczniemy od początku?
- Oczywiście.

- Cześć, jestem Bill. A ty? - wysunął w moją stronę rękę.
- Cześć, a ja Klaudia. Miło mi cię poznać. - uścisnęłam ją.
- Albo się mylę, albo to ty uratowałaś mi życie nad jeziorkiem.
- Tak, to ja. Jestem też twoją wielką fanką Billu.
- O, naprawdę? To skoro mamy się ku sobie to czy zechciałabyś ze mną być? Przyrzekasz kochać moje wady i zalety, styl bycia i okropny charakter?
- Ależ oczywiście. A ty przyrzekasz kochać moją płaczliwość i pozbawione sensu awantury?
- Ależ oczywiście. Czyli zostajesz ze mną na dobre i na złe?
- Na dobre i na złe proszę pana. ♥ 
I tak oto pogawędką rozpoczęliśmy nasz związek. Następnie wróciliśmy do przyjaciół. Tom widząc nas razem zaczął skakać i piszczeć jak mała dziewczynka.
- Wiedziałem, wiedziałem, że wam się uda! - szczęśliwy mocno nas do siebie przytulił.
Gdy siedzieliśmy już wygodnie rozłożeni na kanapie, Georg rozlał wszystkim wódkę i podniósł swój kieliszek w górę. 
- Toast za nową parę! - krzyknął. 

Minęło już parę godzin,a wszyscy nadal świetnie się bawili. Razem z Billem bujaliśmy się w rytm muzyki, kiedy usłyszeliśmy z hukiem otwierające się drzwi frontowe. 
- Hej hooo! - zawołał Dave pakując się do środka.
- Dave wyjdź stąd. - Bill wskazał mu wyjście ręką. 
- O, ani mi się śni.  - odparł chłopak. 
- Wyjdź stąd, nikt cię tu do cholery nie zapraszał! - krzyknął szatyn. 
Dave zupełnie nie zwrócił na niego uwagi i obrócił się w moją stronę. 
- O, jaka ładna suczka. Twoja Kaulitz? - zapytał roześmiany i położył dłoń na moim ramieniu. Natychmiast rzecz jasna ją strąciłam, a Bill ostro się wkurzył. 
- Nie waż się jej dotykać! - krzyknął i uderzył go z całej siły pięścią w twarz.
D zatoczył się, aż po same drzwi. Ledwo się obejrzeliśmy, a rozegrała się pomiędzy nimi poważna bójka. W końcu Tomowi udało się odciągnąć brata, a Georg wyrzucił Dave'a za drzwi. 
Kiedy emocje trochę opadły chwyciłam Billa za rękę i zaprowadziłam do jego sypialni. Usiedliśmy na łóżku w ciemnym pokoju, oświetlonym po części przydrożną latarnią. 
- Jesteś moim bohaterem, wiesz? - wyszeptałam delikatnie wycierając jego okrwawioną wargę.
- To chyba dobrze, prawda? - uśmiechnął się lekko. 
- Bardzo dobrze. - odpowiedziałam i nachyliłam się nad nim namiętnie całując w usta. 

Nadszedł kolejny ranek. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam mokrego Billa wychodzącego z łazienki w jedynie samych bokserkach.
- Jak się spało księżniczko? - zapytał kładąc się obok.
- Cudownie. - westchnęłam zatapiając dłonie w jego gęstych włosach.
Chwilę poleżeliśmy przytuleni, kiedy nagle Bill wstał i wyszedł z pokoju bez słowa. Po chwili jednak wrócił z tacką na której było pełno smacznie przyrządzonego jedzenia.
- Śniadanie do łóżka, kochanie. - wyszeptał kładąc mi stoliczek na kolana. 
- O dziękuje! Kochany jesteś. - ucałowałam jego zarumieniony policzek. 
Wspólnie wzięliśmy się za jedzenie. Po 5 minutach szatyn zorientował się, że na niego spoglądam i odwrócił w moją stronę głowę. 
- Dlaczego mi się przypatrujesz? - uśmiechnął się przyjaźnie, gryząc spieczonego tosta. 
- Wiesz, bez makijażu i precyzyjnie ułożonych włosów wyglądasz zupełnie niewinnie..
- To źle? - przełknął kawałek jedzenia. 
- Oczywiście, że nie. - zaśmiałam się. 
Chciałabym tylko abyś wiedział, że kocham cię w tej jak i w tamtej wersji. 

___________________________________________________________________
W końcu jest następny! Podoba się, czy nie? :) 

Przeczytałeś/aś -> Skomentuj. :D
Będę bardzo wdzięczna. ♥ 

Czy uważacie, że moje opowiadanie jest pisane chaotycznie? 
Liczę na szczere odpowiedzi. :) 

Jutro postaram się dodać nowy rozdział, a jak na razie 
dobranoc kosmici. :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz